oo

oo

środa, 16 października 2013

Opowieść
O SPACERZE WŚRÓD TRAW






Dziś wspominam poniższymi kadrami cudowny październikowy weekend w Zwardoniu.




Zanurzona w trawie, zamykałam w kadrze gałązki, listki, każdy niezwykły kształt, kolor i smugi światła.






Rośliny - bohaterki tych fotografii - są lekkie, wdzięczne, ażurowe. Jak puch, białe iskry albo konstelacje gwiazd. Trochę jak żywe maswerki, jak organiczna koronka. 



Trochę jak gotyk płomienisty, laskowania, służki i żebra, wimpergi i pinakle, ożywione kroplami intensywnie czerwonymi jak krople krwi.



Liście, w których odbijał się błękit nieba.



Które tworzyły barwne parasole. Siedziałam pod nimi schowana i chłonęłam widoki.



Spacery po okolicy były długie. Nie zdradzę dziś wszystkiego:



W następnej opowieści znajdziecie ludzi - w dmuchawcach, z aparatem w dłoni i z latawcem. Będzie pewna kłódka, a na moim drugim blogu Sercem Malowane wkrótce pokażę co zostało znalezione w zwardońskich lasach, przytaszczone (bo tyle ważyło!) do domu i co się z tym potem stało. 

3 komentarze:

  1. piekna foto opowieść i spotkanie Lidzi z misiem ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. ślczne zdjęcia, ostatnie - no genialne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Moniś, Ty zdolniacho! Ile jeszcze masz ukrytych talentów? :) Zdjęcia są fantastyczne - ogromnie podziwiam! I tak pięknie dobierasz słowa... Ach, jesteś niesamowita!

    OdpowiedzUsuń